Po dacie zeszłorocznego posta o hiramie widzę, że w tym roku jeszcze szybciej się za to zabrałam. Już przed wyjazdami zamówiłam sobie rabarbar i w poniedziałek dostałam 4 kilogramy. Tym razem nie zrobiłam tylko hiramu (chociaż najwięcej ;)), ale też dwie nowości: za Beą z bloga http://www.beawkuchni.com/ zrobiłam chutney rabarbarowy, a na podstawie przepisu z bloga http://mojetworyprzetwory.blogspot.com/ zrobiłam konfiturę z rabarbaru, mięty i orzechówki (w oryginale rum). Pierwszy raz tak intensywnie wykorzystałam moją nową kuchnię i spisała się bardzo dobrze :) Tylko mam kolejne pozycje do wpisania na listę rzeczy, które zawsze były, a teraz muszę sama kupić (chochelka np.).
– Ja się tu chyba powieszę – pomyślał. Nie wpadło mu do głowy, że wobec braku ciążenia nawet takie wyjście nie jest możliwe. S.Lem
Strony
czwartek, 31 maja 2012
sobota, 26 maja 2012
Holandia.
Tym razem wyjazd był trochę inny niż poprzednie. Po pierwsze, w końcu udało mi się pojechać wiosną, a nie tak jak wcześniej, na jesień. Po drugie było gorąco i słonecznie ;) A po trzecie dałam się namówić na wycieczkę rowerową! Teraz tylko żałuję, że nie chciałam wcześniej, ale tłumaczę sobie, że i tak by było za zimno. Na rowerach było super - piękne okoliczności przyrody, słoneczko, wiaterek, przerwa na piwko w restauracji na łące i na drugie w Forcie. W sumie podobno wyszło ok. 40 km, wieczorem ledwo się ruszałam, ale przynajmniej mam już rowery z głowy na kolejne 10 lat ;) (żałuję, że u nas w Polsce nie ma TAKICH ścieżek rowerowych, może bym się tak bardzo nie bała jeździć).
Poza aktywnym wypoczynkiem była wycieczka do Brugii, Utrechtu, nad morze i do Rotterdamu oraz spacery po Gorinchem. Nad morzem strasznie wiało i było zimno, ale dla tych co puszczali latawce lub jeździli dziwnymi pojazdami napędzanymi wiatrem - pogoda idealna. Ciepła herbata i pyszne ciacho rozgrzało mnie trochę i można było zwiedzać Rotterdam w pełnym słońcu.
Całe szczęście jeśli chodzi o jedzenie to nic się nie zmieniło, ciągle jest tak samo pysznie, pomysłowo i ładnie! :)
Pizza z awokado i stekiem wołowym - handmade - pyszna :) |
Brugia przywitała mnie promocją moich kochanych lodów! |
Jeden z czterech Jeźdźców Apokalipsy. |
"Mile widziane"?? |
Trasa wycieczki rowerowej :) |
Piwko i pyszne ciasto. |
Droga nad morze, mijamy Rotterdam. |
Cubic Houses w Rotterdamie. |
Przekąska - czyli smażona ryba i małże w cieście. |
wtorek, 15 maja 2012
Botwinka.
Myślałam, myślałam i wymyśliłam, że pierwszą w tym roku botwinkę zrobię tradycyjnie, z chłodnikiem. Nie mam specjalnego przepisu, wszystko robię "na oko". Dodaję różne warzywa, w zależności od tego, co i ile akurat mam w domu. Tym razem było tak:
(na jeden duży talerz chłodniku)
- 1 ogórek małosolny
- 2 małe pomidorki
- 4 rzodkiewki
- szczypiorek
- 1 jajko
- pęczek botwinki
- maślanka
- przyprawy (u mnie pieprz i czosnek)
Botwinkę porządnie myjemy, siekamy i wkładamy do garnka z odrobiną gotującej się wody. W czasie duszenia botwinki kroimy resztę warzyw i gotujemy jajo na twardo. Pokrojone wszystko wkładamy do głębokiego talerza, dodajemy botwinkę, przyprawy i zalewamy maślanką (tyle, żeby się nie wylewało ;)). SMACZNEGO! :)
czwartek, 10 maja 2012
Dzień czwarty - ostatni.
Ostatniego dnia, jak to zwykle bywa, gdy najbardziej jest potrzebna, pogoda się popsuła. W planach mamy wjazd na wieżę Eiffla i Łuk Triumfalny. Jednak najpierw trzeba "odbębnić" muzeum perfum Fargonard - chyba stały element wszystkich wycieczek - 15 min zwiedzania i 45 min kupowania perfum, ja dla siebie nic nie znalazłam. Autokar z kierowcami odpoczywał przed podróżą powrotną, więc musieliśmy poruszać się po mieście metrem (dla mnie super!). Dostaliśmy całodzienne bilety i pojechaliśmy do muzeum d'Orsay. Gdy przeszłam całe muzeum, postanowiłam się odłączyć i spotkać z wycieczką już pod wieżą Eiffla. Wykorzystałam bilet chyba na maksa, bo najpierw przejechałam się linią metra nr 14, czyli najnowszą i najbardziej nowoczesną, w pełni zautomatyzowaną (bez kierowcy). Po kilku przesiadkach i już w lekkim stresie dojechałam do Centrum Pompidou, jednak nie zwiedziłam wystaw, bo było za mało czasu, poza tym utknęłam w księgarni centrum ;)
Pod wieżą Eiffla trzeba było odstać swoje w kolejce, a po sprawdzeniu przez ochronę plecaków i torebek wsiedliśmy do windy. Ja, zadowolona stanęłam przy szybie, żeby zrobić zdjęcia i gdy tylko winda ruszyła, pożałowałam tego. Przestraszyłam się! Całe szczęście okazało się, że jeden taras widokowy jest oszklony i od razu zrobiło mi się lepiej :) A gdy zobaczyłam widok, nie chciałam wracać - piękny! Szkoda tylko, że była mgła, ale to znaczy, że muszę jeszcze raz wjechać na wieżę, jak będzie słońce :).
Ostatnim punktem wycieczki był Łuk Triumfalny i nareszcie mogłam zobaczyć Eifflę z góry ;)
Oj, chyba wyczerpałam limit tekstowo - zdjęciowy na najbliższy rok ;) A tu kolejna wycieczka się szykuje niedługo... :)
Mikołaj ;) |
Fargonard |
Przed muzeum d'Orsay |
Jak z żyrafy zrobić wieżę Eiffla |
Pola Marsowe |
Statua Wolności |
Notre Dame |
Luwr, a dalej Centrum Pompidou |
Widok z Łuku Triumfalnego na nowy Łuk :) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)