W czerwcu 2009 pani od rosyjskiego zabrała nas kilka z grupy na weekendową wycieczkę do Kaliningradu. Ja pierwszy raz na terenie Rosji - marzenie spełnione (no, prawie...). Intensywny weekend, chyba najdroższa wycieczka w życiu, jak do tej pory, ale warto było (chociażby dla pieśni zagranej na organach w Katedrze tylko dla naszej grupki). W jedną stronę PKSem, spowrotem PKP i herbata w подстаканцыкe!
– Ja się tu chyba powieszę – pomyślał. Nie wpadło mu do głowy, że wobec braku ciążenia nawet takie wyjście nie jest możliwe. S.Lem
Strony
środa, 22 września 2010
piątek, 17 września 2010
środa, 8 września 2010
Berlin
Ostatni weekend...
... spędziłam w kinie. Nie dosłownie cały, ale byłam na dwóch filmach. Może nadrobię normę z ostatnich lat.
W piątek skandynawska animacja "Metropia", reż. Tarik Saleh. W Helikonie były (razem ze mną) aż cztery osoby! Nie wiem, czy dlatego, że film puszczany był drugi tydzień czy dlatego, że beznadziejny? Chyba to pierwsze (i mam nadzieję, że w poprzednim tygodniu były na sali dzikie tłumy), ponieważ film mi się podobał. Nawet w filmie animowanym są piękne kobiety o urodzie rosyjskich szpiegów i biedni, zagubieni mężczyźni, którzy koniec końców ratują świat.
W sobotę obejrzałam "Mine vaganti. O miłości i makaronach" reż. Ferzan Ozpetek. Jak mówi do mnie filmweb, to pierwszy mój film tego reżysera i coś mi się wydaje, że na tym się nie skończy. Przeuroczy, ciepły, troszkę wesoły, ale można też uronić łezkę. Porusza ważne tematy. Cieszę się, że w końcu go zobaczyłam (i to akurat teraz).
Ludzi w kinie było znacznie więcej.
W piątek skandynawska animacja "Metropia", reż. Tarik Saleh. W Helikonie były (razem ze mną) aż cztery osoby! Nie wiem, czy dlatego, że film puszczany był drugi tydzień czy dlatego, że beznadziejny? Chyba to pierwsze (i mam nadzieję, że w poprzednim tygodniu były na sali dzikie tłumy), ponieważ film mi się podobał. Nawet w filmie animowanym są piękne kobiety o urodzie rosyjskich szpiegów i biedni, zagubieni mężczyźni, którzy koniec końców ratują świat.
W sobotę obejrzałam "Mine vaganti. O miłości i makaronach" reż. Ferzan Ozpetek. Jak mówi do mnie filmweb, to pierwszy mój film tego reżysera i coś mi się wydaje, że na tym się nie skończy. Przeuroczy, ciepły, troszkę wesoły, ale można też uronić łezkę. Porusza ważne tematy. Cieszę się, że w końcu go zobaczyłam (i to akurat teraz).
Ludzi w kinie było znacznie więcej.
wtorek, 7 września 2010
Bez przerwy...
...wymieniali małe prezenty: ciekawe widoki za oknem, zabawne albo pouczające fragmenty lektury, przypadkowe wspomnienia.
poniedziałek, 6 września 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)