Moja kolejna pracownicza wycieczka była w ostatni weekend. Tym razem pojechaliśmy do Budapesztu. Byłam tam już kiedyś raz na koloniach, 14 lat temu ;) Wydawało mi się, że nic nie pamiętam, ale jednak wiele rzeczy i miejsc sobie przypomniałam.
Jak zwykle wyszło mi dużo zdjęć, więc już tradycyjnie podzielę relację z wyjazdu na dni. Oprócz zdjęć na bloga muszę z tych ponad 900 wybrać, pomniejszyć itp. zdjęcia, które zaniosę do pracy, więc trochę roboty przede mną, bo zdjęcia w większości nie są te same.
Najgorsze było wstanie o 3:30 rano, bo o 5 wyjazd... Ale potem już było coraz lepiej :) Pierwszego dnia jeszcze nie wyjeżdżaliśmy z Polski, ponieważ po drodze zwiedzaliśmy Sandomierz i mieliśmy nocleg w Rzeszowie (w super hotelu z pysznym śniadaniem ;)).
W Sandomierzu też kiedyś byłam, tylko tym razem oprócz Bramy Opatowskiej nic nie pamiętałam. Fajną atrakcją (oprócz miejscowego piwka hehe ;)) było przejście podziemną trasą pod rynkiem.
Południowy wschód Polski jest piękny.
OdpowiedzUsuńPrawda :) Żałuję, że tak rzadko tam bywam.
UsuńO, odwiedziłaś miasto ojca Mateusza:)
OdpowiedzUsuńHaha! Podobno on tylko tam na rowerze jedzie, reszta jest kręcona gdzie indziej ;)
Usuńale super :) już się nie mogę doczekać relacji z kolejnych dni! Sandomierz odwiedzę, na pewno! (ale mam nadzieję, że nie będę musiała wstawać o 3.30... ;))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
Masz troszkę bliżej ;) Pozdrawiam! :)
UsuńSandomierz koniecznie trzeba odwiedzić
OdpowiedzUsuńTo już chyba kolejne miejsce do odwiedzenia w kolejce? ;)
UsuńA na zwiedzanie Sandomierza wybieram się w lipcu, więc chętnie posłucham co warto zobaczyć oprócz tego znanego już mi z opowieści przejścia pod rynkiem :)
OdpowiedzUsuń