Z samego rana wyruszyliśmy z Rzeszowa prosto do Kazimierza Dolnego. Byłam już w Kazimierzu dwa razy i wtedy jakoś bardziej mi się podobało (co nie znaczy, że teraz nie ;)). Za to tym razem nie miałam przygód z Cygankami ;) Czasu wolnego było bardzo mało, do tego było gorąco i byłam zmęczona podróżą. Ale lody jadłam pyszne, no i oczywiście koguty z ciasta.
Szkoda, że wycieczka tak szybko minęła. Nie chciało mi się wyjeżdżać z Węgier.
w Kazimierzu byłam raz, w drodze do Zamościa i z tej wyprawy to właśnie Zamość zapamiętałam ;) ale studnię, słynne miejsce spotkań, pamiętam :)
OdpowiedzUsuńA ja nie byłam jeszcze w Kazimierzu! Ale chętnie bym była i zjadła lody i koguta :-D
OdpowiedzUsuńKocham Kazimierz, a lody to pewno w Ambrozji :)
OdpowiedzUsuńWidzę nową kolekcje ptaszków :D Bardzo ładne!
OdpowiedzUsuńWitaj-fantastyczny ten Twój blog-zostaję i troszkę porozglądam się.W wolnej chwili zapraszam do Dobrych Czasów.Pozdrawiam Jola
OdpowiedzUsuń